niedziela, 7 lipca 2013

01. Jak to się wszystko zaczęło.

    Pochmurny i chłodny – taki był dzisiejszy dzień. Na dodatek wiatr wiał z całych sił, jakby chciał zdmuchnąć wszystko z powierzchni ziemi. Nigdzie nie było słychać śpiewu ptaków, ale to akurat dobrze. Nie lubię tych głośnych stworzonek. Denerwują mnie. Tak po prostu.

   Siedziałam sobie właśnie na gałęzi jednego z drzew. Znajdowało się ono nieopodal wioski (Konohy), tuż przy placu treningowym dla shinobi. Sama nie byłam jednym z nich, ale lubiłam przyglądać się jak trenują. Musiałam tylko uważać, żeby nikt mnie nie zauważył. To nie byłoby zbyt dobre przede wszystkim dla mnie, ponieważ, krótko mówiąc, tutejsze władze za mną nie przepadały. Nie, nie jestem żadnym przestępcą! Nic z tych rzeczy! Kiedyś tylko znalazłam się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze i tak jakoś wyszło, że teraz jestem poszukiwana. I muszę przyznać, że wcale mi się to nie podoba!

   Tak więc siedziałam na tym drzewie. Grupka jakichś ninja właśnie miała zamiar odejść. Widziałam jak powoli się oddalają. Byli zmęczeni i wyglądało na to, że także głodni. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na niebo. Gdyby nie było tak zachmurzone, teraz pewnie mogłabym zobaczyć zachodzące słońce. Niestety dziś było to niemożliwe. Nie musiałam się nigdzie śpieszyć. Nikt nigdzie na mnie nie czekał. Mieszkałam sama w małym pokoju, który wynajmowałam od pewnej staruszki. Na szczęście za odpowiednią opłatą, była bardzo miłą i uczynną staruszką. A płaciłam zawsze w ustalonym terminie, więc nie miała potrzeby mnie nikomu wydawać. Skąd miałam pieniądze? No tak, pieniądze. To one rządzą tym światem. Kto je ma może posiąść wszystko – władzę, bezpieczeństwo, przyjaźń…Ale wracając do tematu, z racji tego, że byłam powszechnie uznawana za przestępcę, nie mogłam nigdzie znaleźć żadnej uczciwej pracy. Dlatego – chcąc nie chcąc – zaczęłam imać się tej mniej uczciwej. Zazwyczaj włamywałam się do domów jakich bogaczy i pożyczałam sobie pare rzeczy, które później sprzedawałam…no dobrze już, dobrze! Teraz możecie nazwać mnie przestępcą…ale takim niewielkim.

   Zamknęłam swoje powieki i szybko ogarnęło mnie uczucie spokoju i błogości. Śniłam o jakiejś odległej krainie, pełnej wszystkiego, czego dusza mogła zapragnąć. Słońce świeciło tam bez przerwy, ale nie czuło się gorąca, tylko przyjemne ciepło. Nie odczuwało się zmęczenia, smutku, nie chorowało się. Wszyscy byli wiecznie szczęśliwi i uśmiechali się do siebie nawzajem. Nie było tam ani odrobinki zła. Żadnej nienawiści, żadnej zazdrości, żadnego gniewu… Nagle moja piękna kraina zaczęła znikać, a przed oczami (które już zdążyłam otworzyć) pojawiła się ciemność. Zdałam sobie sprawę, że jestem przemarznięta, leżę pod tym cudownym drzewkiem (o losie! nawet nie poczułam, kiedy spadłam!) i nie wiem która to godzina. Najprawdopodobniej około północy, ale skąd ja to mogłam wiedzieć nie mając nawet zegarka?

   Usiadłam po turecku na ziemi. Pomyślałam chwilę i postanowiłam iść do domu. W końcu co ja mam tutaj jeszcze robić? Już miałam wstać, kiedy to usłyszałam dziwny chichot. Rozejrzałam się. Mimo ciemności widziałam zarys jakiejś postaci stojącej parę kroków przede mną.

- Znalazłem coś! – powiedziała nieznajoma osoba.

- Co znowu? – odezwała się druga, której nie widziałam.

- Jakaś dziewczyna tu siedzi. Chcesz zobaczyć?

- Nie. Zabij ją. Nie jest nam do niczego potrzebna.

- Ale może jednak?

- Daj mi święty spokój! Chociaż w sumie…Czekaj!

   Nieznajomy nagle pojawił się tuż przede mną i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie dostrzegłam jednak jego twarzy, strach mnie oślepił. Wiem tylko tyle, że to mężczyzna, bo wcześniej słyszałam jego głos (choć kto wie, różnie to w tym świecie bywa). Byłam kompletnie przerażona. Nie potrafiłam się odezwać, a co dopiero poruszyć. Ich aura mnie przytłaczała. Czułam się kompletnie zdezorientowana i myślałam tylko o tym, że prawdopodobnie zaraz zginę.

„Czy śmierć boli?” – pomyślałam – „Nie chcę umierać, jeszcze nie”.

   Poczułam jak coś, a raczej ktoś chwyta mnie za szyję i podnosi do góry. To bolało. Ale uderzenie, które nastąpiło po chwili, bolało nieporównywalnie bardziej. Ból…tyle zapamiętałam. Później była już tylko ciemność.

Czy…czy ja nie żyję?

****
Chciałam na początku powitać wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu!
Dopiero niedawno zaczęłam pisać, więc mojemu opowiadaniu jeszcze daleko do doskonałości. Liczę na wasze szczere opinie, bo wiem, że jeszcze dużo muszę się nauczyć  :)
Mam nadzieję, że ta historia was zainteresuje i będziecie tu często zaglądać.
Zapraszam niebawem na rozdział 2!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

If there's anything you want, anything at all...come to me. I'll be your guardian angel.